07.05.2018 szpachlujemy sufity cd
Po górze majstry rozprawili się z sufitami na parterze. Wszędzie już jest położona gładź. Teraz będzie najgorsze... Szlifowanie... Czyli robota okropna, brudna i totalnie nie dla mnie.
Po górze majstry rozprawili się z sufitami na parterze. Wszędzie już jest położona gładź. Teraz będzie najgorsze... Szlifowanie... Czyli robota okropna, brudna i totalnie nie dla mnie.
Majówka majowką ale robota sama się nie zrobi. Majstry nadganiają ile się da. Efektem trzydniowej pracy było położenie gładzi na całym piętrze plus zaszpachlowanie ubytków tynku. My mieliśmy mały przedsmak posiadania ogródka. Z przerwami na odwrócenie kiełbasek na grillu sprzątaliśmy, podlewaliśmy, nosiliśmy... Typowy Polak na wolnym :)
Coś się wreszcie ruszyło. Umówiłam się dziś na budowie z moim mistrzem od kafelków i na miejscu czekała mnie mała niespodzianka. Szpachlowanie nieoczekiwanie nabrało tempa. Na górze sufity powoli przybierają biały kolor. Tymczasem na działkę zjechał quadem mistrz glazurnictwa. Popatrzył, poogladał, pomarudził i rzekł, że przyjdzie pod koniec maja. Idealnie, nieprawdaż? Teraz trzeba tylko pogonić sufity, wybrać płytki i czekać na NPWM (Najlepszy płytkarz w mieście) a warto.
Od dłuższego czasu rozglądłam się za majstrem do położenia płytek. Mamy tego trochę bo cały dół tj. 90 m2, dwie łazienki, kuchnia i schody a wiadomo jak to z tymi specami jest. Każdy jest najlepszy, każdy jest super a jak co do czego przyjdzie to albo płytki krzywo położone bo to takie krzywe płytki albo źle wykończone. Naoglądałam się takich fuszerek trochę. Ogólnie co do tematu płytek to jestem wymagająca i na żadne kompromisy w tej kwestii nie pójdę. Dlatego może jak we wstępie od dłuższego czasu rozglądłam się za majstrem do położenia płytek. Miałam takiego jednego. Prawie 10 lat temu kładł nam kafle w remontowanym mieszkaniu. Gość miał fach w ręce, wyobraźnię i był mega szybki. Jego telefon niestety nie odpowiada. W internecie go nie ma. Ślad po człowieku zaginął. Pożalilam się trochę koleżance, że szukam, że nie ma, że jestem w czarnej d... na to ona mi mówi, że ma numer do jednego takiego co kładł płytki u jej koleżanki i niezły był. To daj. Przyniosła mi ten numer a ja patrzę i oczom nie wierzę. Toż to mój majster M!!! Dzwonię. Pan mnie pamięta :) Mówi, że chętnie ale pierwszy termin to luty 2019! No bez jaj. Pomarudziłam mu przez telefon, zagroziłam nękaniem i prześladowaniem, On pomatkował (O matko!), pojezował (O Jezu!), powzdychał (Ech...), Pomarudził (ale kiedy?) i po dwudziestu minutach rzekł, że przyjdzie na oględziny. Mam go! Idąc za ciosem zadzwoniłam do gościa od polbruku. Bo co nam po wykończonym domu jak dookoła błoto po kostki... Akcja identyczna. Terminy napięte, nie ma opcji wcześniej niż na jesień. Po negocjacjach udało się Panu wyczarować termin na początek lipca. Doskonale. There is no spoon :)
No tempo to mamy po prostu zabójcze 😂 Po paru poniedziałkowych ciapkach na sufitach na piętrze dziś pojawiły się ciapki na sufitach parteru. Moja ekipa przeniosła się tymczasowo na inną budowę i u mnie to tak robią z doskoku. Wpadną na godzinkę i lecą dalej. Co zrobić. Zostawili masę materiałów i sprzętu więc wrócą, przynajmniej taką mam nadzieję. Jest jednak coś co mnie wprowadziło w świetny nastrój. Ten jedyny i niepowtarzalny kolor wiosennej zieleni. I to tuż za moim oknem.