30.11.2016 wizja lokalna stropu
Z samego rana pognałam na działkę zobaczyć strop, który dostarczył nam tylu emocji. Na miejscu po raz pierwszy weszłam po naszych schodach na górę :)
Z samego rana pognałam na działkę zobaczyć strop, który dostarczył nam tylu emocji. Na miejscu po raz pierwszy weszłam po naszych schodach na górę :)
Udało się! Po jednodniowym załamaniu pogody dziś na budowę dojechały betoniarki i grucho - pompa. Cały zabieg trwał niewiele ponad godzinę. Tak więc oficjalnie mamy patrer :)
Szczęśliwie dziś temperatura +2 i brak opadów śniegu. Od rana panowie kończyli osuszanie palnikiem stropu. Wdrapałam się na górę, żeby go pooglądać a przy okazji podziwiałam widoki jakie będę mieć z pięterka. Z komina jak w Watykanie wydobywał się biały dym za sprawą naszego pierwszego kominka w salonie :) Poniżej wizualizacja przyszłych wnętrz przy opuszczonych roletach :)
5.30 rano. Obudził mnie znajomy z dzieciństwa dźwięk szufli szorującej po chodniku. Znaczy spadł śnieg. Niedobrze myślę. Dziś mieliśmy zalewać strop. Patrzę przez okno. OMG!!! Biało, bielusieńko po horyzont. Świat przykrywa 20 cm warstwa śniegu. W drodze do pracy (pozdrawiam szaleńców na letnich oponach) zjeżdżam na działkę pytać o plan B. Na miejscu trwało już radosne usuwanie śniegu ze stropu. W ruch poszedł palnik. Zasłonięto też folią wszystkie drzwi i okna a do środka wstawiliśmy piecyk. Liczymy na to że do jutra nie będzie padać a jeśli tak to chyba ktoś na górze bardzo nas nie lubi...
"Mamo, czy my też możemy upiec pianki na dachu?"
No cóż. Stało się to czego się obawiałam. Spadł śnieg. Zima zaskoczyła drogowców i nas równie nieoczekiwanie. Zalewanie stropu raczej przy takiej pogodzie nie byłoby wskazane. Miejmy nadzieję, że to tylko przelotne opady. Tymczasem najwyższej pójdziemy na sanki, ulepimy bałwana...